Instytut Staszica podkreśla, że nowy projekt znacząco wzmocni pozycję korporacji aptekarskiej na rynku, a już dziś należy ona do najsilniejszych tego rodzaju organizacji w Polsce.
– Zauważmy, że już obecnie ma ona ogromny wpływ na to, czy ktoś może być kierownikiem apteki, czy danemu przedsiębiorcy będzie wolno prowadzić taką placówkę, czy nie – wskazuje Dawid Piekarz.
Izby aptekarskie decydują o wydawaniu zaświadczenia stwierdzającego tzw. rękojmię kierownika apteki (bez niej nie jest możliwe prowadzenie placówki, a każda musi mieć kierownika). Rękojmia ma w dodatku moc obowiązującą tylko w stosunku do określonej apteki. Zatem farmaceuta, który postanowi zmienić pracodawcę i zatrudnić się jako kierownik gdzie indziej, musi od początku przejść całą procedurę, i to pomimo podlegania sądownictwu dyscyplinarnemu na bieżąco weryfikującemu wykonywanie zawodu. Zdaniem IS sprzyja to budowie lokalnych układów. Resortowa propozycja przewiduje w dodatku, że właściciel apteki ani nie będzie mógł jej sprzedać osobie, która nie jest farmaceutą, a więc de facto zrobić tego bez zgody korporacji, ani nawet zapisać placówki nieposiadającym takich uprawnień dzieciom.
– Postulowany projekt w bardzo istotnym stopniu ogranicza zatem konstytucyjne prawo własności – ocenia Dawid Piekarz. – Nie wydaje się to uzasadnione, jako że istniejące przepisy już wymagają, aby każda apteka miała wykwalifikowany personel. Nie ma także żadnego ekonomicznego ani społecznego sensu zakaz posiadania apteki przez osobę niebędącą farmaceutą. Firmę transportową na przykład można mieć, nie mając nawet prawa jazdy.
Eksperci Instytutu Staszica są zdania, że w sprawie kontrowersyjnych propozycji głos powinien zabrać rząd.