Polska obecnie znajduje się w okresie przejścia z deflacji do inflacji. Już w listopadzie tego roku inflacja po wyłączeniu cen żywności i energii wyniosła -0,1 proc. wobec -0,2 proc. w październiku. Wskaźnik CPI za listopad ukształtował się na poziomie 0,0 proc. Stopniowo inflacja będzie rosnąć. NBP prognozuje, że roczna dynamika cen znajdzie się z 50-proc. prawdopodobieństwem w przedziale od -0,7 do -0,6 proc. w 2016 roku, 0,5–2,0 proc. w 2017 roku oraz 0,3–2,6 proc. w 2018 roku.
– Będzie to oznaczać, że stopy procentowe, które jak oczekujemy, będą dalej utrzymywane na poziomie 1,5 proc., realnie już nie będą dodatnie, bo przy inflacji na poziomie 1,5 proc. będą oscylować w okolicy zera. Rada Polityki Pieniężnej nie będzie myśleć o obniżeniu stóp procentowych, ale o ich podwyższaniu. Tyle tylko, że ta podwyżka niekoniecznie musi mieć miejsce w 2017 roku, ze względu m.in. na spowolnienie gospodarcze – ocenia prof. Gomułka.
Rada Polityki Pieniężnej w większości opowiada się za zostawieniem stóp procentowych w przyszłym roku na tym samym poziomie. Wpływ na podwyżkę w 2018 roku będzie miał przede wszystkim wzrost gospodarczy. Choć prognozy są optymistyczne, a wyższe zarobki będą napędzać popyt wewnętrzny, dużo będzie zależeć od sytuacji finansów publicznych. Ta zaś będzie uzależniona od spełniania części obietnic wybiorczych.
– W dalszym ciągu można mieć wątpliwości, co się stanie z finansami publicznymi, ale nie w roku przyszłym, ale w latach 2018–2019. Pod koniec przyszłego roku będziemy mieć obniżenie wieku emerytalnego, co odbije się znacznymi kosztami dla finansów publicznych właśnie w latach 2018–2019 – prognozuje prof. Stanisław Gomułka.