Przez długi czas zagraniczne instytucje nie doceniały polskiej gospodarki. Ostatnio się zrehabilitowały, podnosząc prognozy PKB. Wciąż nie mogą się jednak równać z optymistycznymi założeniami rządu. Szczególnie na przyszły rok, co ma duże znaczenie z punktu widzenia realizacji budżetu. To co jest wspólne, to konkluzja, że lepszych statystyk niż w tym roku nie będzie.
Polski rząd niejednokrotnie negatywnie odnosił się do komentarzy zagranicznych mediów, instytucji i polityków, którzy mniej lub bardziej odważyli się krytykować nasze prawo czy gospodarkę. Ostatnio minister finansów i rozwoju Mateusz Morawiecki nie ma takich zmartwień. Przynajmniej jeśli chodzi o ekonomistów. Zagranica dostrzegła nasz potencjał i kolejne instytucje zmieniają swoje oceny na coraz bardziej pozytywne.
Niemal seryjnie w górę idą prognozy dotyczące tempa wzrostu gospodarczego. W poniedziałek szacunki podniosła amerykańska agencja ratingowa Fitch, a w piątek Morgan Stanley i Goldman Sachs, czyli jedne z największych na świecie banków inwestycyjnych. We wrześniu podobnie zrobiły: agencja ratingowa Moody's i francuski bank Credit Agricole.
Co istotne, w ciągu ostatnich kilku tygodni nie było żadnej negatywnej opinii, tzn. takiej, która zmieniałaby na niekorzyść prognozy wzrostu PKB. Największym zaskoczeniem dla zagranicznych ekspertów jest tegoroczny stan gospodarki i tempo w jakim się rozwija. W 2016 roku przyrost ten wyniósł 2,7 proc., a ostatnie wyniki kwartale wskazują na rezultat zbliżony do 4 proc.
Wręcz szokująca okazała się ostatnia rewizja prognoz agencji ratingowej Moody's - jednej z trzech największych tego typu instytucji na świecie, z której opiniami liczą się wszyscy inwestorzy. Eksperci wcześniej oceniali, że PKB Polski wzrośnie w tym roku o 3,2 proc. Teraz musieli przyznać się do błędu i przesunęli poprzeczkę do 4,3 proc., a więc aż 1,1 pkt proc. wyżej.
- Spodziewamy się, że pozytywne momentum w gospodarce utrzyma się przez resztę tego roku. Spodziewamy się, że wzrost PKB będzie napędzany solidną konsumpcją prywatną, a także powolną, ale stabilną odbudową w inwestycjach, co odzwierciedla korzystne warunki w otoczeniu zagranicznym i wyższe napływy funduszy z Unii Europejskiej - czytamy w ostatnim raporcie Moody's.
Niewiele mniejszy skok w prognozach zaliczył też amerykański bank Morgan Stanley, który jeszcze nie dawno dawał nam tylko 3,1 proc. dla wzrostu PKB. W piątek zrewidował jednak prognozy do 4,1 proc.
Według bankierów, zasadniczymi filarami tak diametralnej zmiany nastawienia do polskiej gospodarki są ostatnie mocne dane makroekonomiczne, zdrowy rynek pracy i prawdopodobny wzrost napływu funduszy europejskich. Ekonomiści banku ostrzegają jedynie, że solidny wzrost gospodarczy i mocny rynek pracy spowodują wyraźny wzrost cen.
Podobne wnioski ma agencja Fitch Ratings, która w poniedziałek podbiła swoje typy na ten rok z 3,3 do 4 proc. Tu z kolei nie wprost, ale jednak doceniono efekty programu 500+. To "transfery dla rodzin" są - według analityków - jednym z głównych czynników napędzających konsumpcję w kraju.
instytucja | 2017 | 2018 |
---|---|---|
Goldman Sachs | 4,4% | 3,6% |
Moody's | 4,3% | 3,5% |
Morgan Stanley | 4,1% | 3,4% |
Credit Agricole | 4,1% | 3,8% |
Narodowy Bank Polski (prognoza z lipca) | 4% | 3,5% |
Fitch | 4% | 3,2% |
S&P (prognoza z lipca) | 3,6% | 3,1% |