Jak powiedział poseł Janusz Śniadek, przewodniczący podkomisji ds. projektu o zakazie handlu w niedziele – Istotą tej ustawy jest to, żeby ograniczyć handel w sklepach wielkopowierzchniowych, wykorzystujących swoją przewagę konkurencyjną i w ten sposób tworzących monopol, odbierających obroty małym sklepom osiedlowym i tak naprawdę zabijających te sklepiki.
Wypowiedź ta w pewnym sensie uzasadnia duży opór zarówno członków podkomisji, jak i przedstawicieli NSZZ Solidarność, przed uregulowaniem kwestii wolnych niedziel dla pracowników handlu poprzez zmiany w Kodeksie pracy. Jest to jedyne rozwiązanie, które zagwarantuje pracownikom handlu dwie wolne niedziele w miesiącu, bez niepotrzebnych komplikacji dla społeczeństwa (60 proc. Polaków sprzeciwia się zakazowi) oraz konsekwencji finansowych dla przedsiębiorców (spadek obrotów o 9,6 miliarda zł, zatrudnienia o 36 tysięcy osób), a finalnie również skarbu państwa.
Natomiast ostatnie posiedzenia podkomisji dały jasny obraz tego, że w projekcie zakazu handlu rzeczywiście chodzi o zakaz handlu, a nie o wolne niedziele dla pracowników. Aktualna sytuacja do złudzenia przypomina tą na Węgrzech z 2015 roku. Niestety skutki – w szczególności dla w ten sposób chronionych właścicieli małych sklepów – również mogą być podobne. Na wskutek wzrostu obrotów w czwartek i piątek – odpowiednio o 24% i 21% - wiele sieci handlowych wydłużyło godziny pracy od poniedziałku do soboty. Duże sklepy wprowadzały również liczne obniżki cen, właśnie w celu przyciągnięcia klientów w inne dni tygodnia. W efekcie Węgrzy kupowali jedzenie na zapas, a małe sklepy, które mogły być otwarte w niedziele, zaczęły plajtować na niespotykaną skalę. Ich właściciele zasilili natomiast grono osób bezrobotnych, które straciły pracę w konsekwencji wprowadzenia zakazu. Zakaz wpłynął też na wynagrodzenia pracowników, którzy nie mogli już liczyć na 50% dodatki za pracę w niedziele, a za nadgodziny dodatek wynosił jedynie 30%.
Jak wynika z Raportu PwC, możliwość prowadzenia sprzedaży w niedziele przysługiwałaby ok 10% sklepów w obiektach handlowych (pozostałe to spółki z ograniczoną odpowiedzialnością, spółki akcyjne oraz sklepy o powierzchni uniemożliwiającej prowadzenie sprzedaży jedynie przez właściciela). Oznacza to, że koszty eksploatacyjne będą dzielone na dziesięciokrotnie mniejszą liczbę najemców, co w konsekwencji oznacza ich 6-krotny wzrost. Wobec wzrostu czynszu i oczekiwanej niższej sprzedaży należy spodziewać się, że najemcy nie zdecydują się na działalność w niedziele. Galerie i obiekty handlowe pozostaną zamknięte. Do takiego wzrostu czynszu doszło w około rocznym okresie obowiązywania zakazu handlu w niedziele na Węgrzech. Nieliczne sklepy prowadzące handel w ten dzień musiały liczyć się z wyższym czynszem za wynajęte powierzchnie, niż najemcy, którzy nie prowadzili wówczas handlu.