Według analityków rynku, rośnie zainteresowanie najemców głównymi ulicami handlowymi w największych polskich miastach. Międzynarodowe sieci wybierają takie lokalizacje, na przykład, w Warszawie czy Krakowie. Czy to zwiastun powolnego odwrotu od centrów handlowych na rzecz ulic? Na te pytania odpowiedział Krzysztof Apostolidis, prezes Fabryki Biznesu, inwestor Centrum Handlu, Biznesu i Rozrywki „Sukcesja” w Łodzi.
Główne ulice są uzupełnieniem oferty centrów handlowych w poszczególnych miastach, a nie ich bezpośrednią konkurencją. Także w przypadku dużych sieci wybór nowej lokalizacji przy ulicy handlowej jest zazwyczaj kolejnym etapem rozwoju, dodatkowym kanałem sprzedaży w prestiżowym miejscu. Zdarza się jednak, że dana marka najpierw wybiera lokalizację przy ulicy handlowej, a w następnej kolejności w centrum handlowym. Tak było chociażby z portugalską firmą Parfois, która w Warszawie zaistniała przy ul. Chmielnej, a dopiero później w Galerii Mokotów, ale już w Krakowie przyjęła odwrotną kolejność ekspansji. Z kolei inna światowa marka, H&M, na dziewięć lokalizacji w stolicy osiem ma w centrach handlowych, od których zresztą zaczęła, a jedną - najnowszą przy Nowym Świecie. To, oczywiście, tylko wybrane przykłady z wielu podobnych.
Znane ulice handlowe, jak chociażby Marszałkowska czy al. Jerozolimskie w Warszawie, zawsze były języczkiem u wagi międzynarodowych sieci, ale nowe lokalizacje znanych marek w takich miejscach nie są jednak w Polsce zjawiskiem masowym. Prognozy analityków, dotyczące wzrostu zainteresowania najemców takimi lokalizacjami, wynikają z przewidywanego w tym roku spadku podaży nowoczesnej powierzchni w centrach handlowych.
Od czasu do czasu wracają dyskusje o wyższości centrów handlowych nad głównymi ulicami handlowymi lub odwrotnie. Nie widzę w tym większego sensu. Ulica handlowa w polskim mieście nigdy nie będzie miała tak dobrego tenant mix jak galeria - chociażby dlatego, że galeria ma jedno centrum decyzyjne, które już na wstępnym etapie projektu opracowuje strategię rozkładu branż i doboru najemców, dostosowując ją do sytuacji na lokalnym rynku i preferencji konsumentów. Przy ulicach handlowych to niemożliwe m.in. z powodu rozproszonej struktury własności.
Dobór najemców jest tu często dziełem przypadku. Oczywiście mamy przykłady ulic dobrze zarządzanych, jak Nowy Świat czy Krakowskie Przedmieście w Warszawie, ale są i antyprzykłady, do których zaliczam zakopiańskie Krupówki i Piotrkowską w Łodzi.
Nie umniejszając znaczenia głównych ulic handlowych, nawet tych najbardziej prestiżowych, w polskich miastach, żadna z nich nie stanie się nawet w mikroskali drugą Piątą Aleją, New Bond Street, czy Polami Elizejskimi. To po prostu zupełnie inne realia.
Tagi: