Co będzie największym wyzwaniem dla polskiej branży retail w roku 2015? Z czym będzie musiał się zmierzyć?
Po pierwsze, branża jest tak zróżnicowana, że każda jej część, a szczególnie każdy operator, będzie miała własne, unikatowe wyzwania, których nie sposób tu wymienić. Szukając wspólnego mianownika, niewątpliwym wyzwaniem dla niezależnych detalistów będzie wciąż odczuwalne ciśnienie ze strony międzynarodowych sieci, zarówno na ograniczone zasoby finansowe (i czasowe!) Polaków jak i na atrakcyjne przestrzenie fizyczne (miasta, ulice, okolice, place, itd.), obiecujące optymistyczne perspektywy zwrotu z inwestycji.
A dla sieci handlowych?
Dla sieci wyzwaniem będzie stopniowe nasycanie się rynku ich obecnością oraz – co ważne – ich standardowym, zunifikowanym asortymentem; ponadto, wspomniane wcześniej naturalne bariery rozwojowe w postaci fizycznych ograniczeń rozwoju sieci placówek, dostępu do atrakcyjnych biznesowo lokalizacji, z pewnością nie ułatwią prowadzenia biznesu.
Przed jakimi problemami stanie ten segment rynku?
Pierwsze zwiastuny tych problemów widoczne są na przykładzie jednej z sieci spożywczych. Nie bez znaczenia będzie też nasycenie galeriami i centrami handlowymi, zarówno w sensie ich fizycznej obecności w dogodnych, obiecujących lokalizacjach, jak w rozumieniu mentalnego nasycenia Polaków tą formą handlu i jej powszednienia w znanej nam dziś postaci.
W jaki sposób będzie mógł poradzić sobie z tym wyzwaniem?
Skuteczne radzenie sobie z tymi wyzwaniami będzie oznaczało mniej więcej to samo, co zwykle. Dla niezależnych – poszukiwanie wartościowych nisz, jeśli nie oceanów to choćby błękitnych „jeziorek”, zbyt małych dla obciążonych sporą inercją i skoncentrowanych na jak największym obrocie gigantów a przez to niewiele obiecujących. Skuteczne może być także odwołanie do coraz bardziej widocznego lokalnego patriotyzmu i poszukiwania przez Polaków produktów „nieprzemysłowych”. Dla sieci – ewolucja konceptu biznesowego i ciągłe zmiany, zarówno w strukturze i jakości asortymentu, podejściu do lokalizacji nowych placówek, jak i prowokowania nowych, ciekawych doświadczeń konsumenckich w już istniejących. We Wrocławiu, na przykład, widać już wyraźnie, które sieci czują społeczne trendy, zrozumiały te wyzwania najszybciej i uruchomiły działania wyprzedzające konkurencję, np. lokując swoje nowe placówki przy niegdyś głównej, do niedawna nieco podupadłej, a dziś znów powoli odzyskującej znaczenie ulicy handlowej.
W jakich dziedzinach można upatrywać największych szans rozwoju w przyszłym roku (np. pojawią się nowe kanały komunikacji z klientami)?
Sądzę, że najbliższe lata będą się charakteryzowały coraz szybszym marszem w kierunku zarządzania całościowym doświadczeniem konsumenckim (CEM), zamiast histerycznych prób punktowych interwencji w obrębie poszczególnych, klasycznych 4P, najczęściej niewiele wnoszących ze strategicznego punktu widzenia. Myślę, że polscy retailerzy, szczególnie ci niezależni, dostrzegą coraz większą szansę w marketingu doświadczeń i działaniach holistycznych, jako potencjale tworzenia rzeczywiście unikatowej przewagi konkurencyjnej.
Skąd takie wnioski?
Badania, które prowadziłem ostatnio, wskazują, że zmienne związane z szeroko rozumianą „atmosferą” w miejscu sprzedaży mogą być kluczowe dla jego atrakcyjności i sukcesu, a przynajmniej wysokiego potencjału komercyjnego. Atmosfera miejsca potrafi zbudować jedyną rzeczywiście odbieraną przez konsumentów, znaczącą różnicę między coraz bardziej dziś zuniformizowanymi punktami sprzedaży. Potwierdza się, tym samym, wiedza, którą dysponujemy już od wielu lat, aczkolwiek rzadko aplikowaliśmy ją do tej pory w Polsce.
Co było największym wydarzeniem mającym wpływ na branżę retail w Polsce 2014 roku?
Nie przychodzi mi w tej chwili do głowy coś, co miałoby szczególny wpływ na branżę, może poza dwoma czynnikami poza branżowymi: makroekonomicznym, czyli wyhamowaniem inflacji, oraz psychologicznym, czyli ponownym skierowaniem się Polaków po kredyty do banków.