Głównymi czynnikami napędzającymi rynek 20 lat temu były niemal całkowity brak handlu wielkopowierzchniowego i ekspansja sieci handlowych. Stopniowo pojawiły się nowe kategorie najemców i nowe formaty handlowe. Dziś nie ma już w Polsce miast bez nowoczesnego handlu, a polskie centra handlowe są w europejskiej czołówce pod względem funkcjonalności, aranżacji przestrzeni i architektury. Nieustannie jednak się zmieniają w pogoni za oczekiwaniami klientów. O ewolucji przestrzeni handlowej mówi Ania Kruk, główna projektantka oraz dyrektor kreatywna marki ANIA KRUK.
Remodelingi obiektów, zmiana trendów w projektowaniu i aranżacji przestrzeni publicznych kładące większy nacisk na strefy relaksu, a także wprowadzanie powierzchni coworkingowych, to efekt zmian w naszym stylu życia. Społeczeństwo się bogaci, widać coraz większy konsumpcjonizm i pęd do kupowania. Nie naprawiamy, kupujemy nowe. Czujemy presję, żeby stary model telefonu czy samochodu wymienić na nowy, ładniejszy, bardziej modny. Zakupy stały się rozrywką. Dlatego w wolnym czasie udajemy się do galerii handlowej, nie po to, żeby zrealizować zadanie (bardzo często ci stricte „zadaniowi” konsumenci przenoszą się do internetu – tam szybciej i łatwiej dokonać zakupu), ale żeby spędzić czas. Temu sprzyja też nasz klimat. Mój mąż jest Hiszpanem, w Barcelonie popołudniami jest jasno i słonecznie przez cały rok. Nawet zimą po pracy możesz iść z dzieckiem do parku, wypić kawę na placu, uprawiać sport. U nas przez połowę roku, a po godzinie 17.00 tylko najbardziej zdeterminowani mają ochotę biegać, spacerować. Szukamy więc zadaszonych miejsc, gdzie możemy realizować podobne aktywności. Myślę, że centra handlowe staną się takimi punktami – popołudniowych spacerów, z przystankiem na kawę, relaks, zabawę z dzieckiem, spotkanie z przyjaciółmi, zakupy zrobione „przy okazji”. Nie zapominajmy też o mieszkańcach mniejszych miejscowości, którzy często przyjeżdżają do galerii handlowej na całą sobotę – chcą wtedy zrealizować wszystkie potrzeby w jednym miejscu: zakupy, obiad, kawa, atrakcje dla dzieci, może na koniec seans w kinie.
Myślę, że centra handlowe mogą zacząć się specjalizować właśnie pod kątem potrzeb swoich klientów: te mniejsze, lokalne, posłużą do szybkich zakupów; te większe, do spędzenia całego dnia. Centra modowe, z ekskluzywnymi markami, gdzie nie wypada pójść bez makijażu, w których „warto się pokazać”, i centra nastawione na rodziny z dziećmi, gdzie odbywa się wiele wydarzeń przeznaczonych dla najmłodszych.
Kluczowa dla właścicieli / zarządców obiektów jest dobra znajomość swojego klienta i dopasowanie marek i innych atrakcji do oczekiwań. Dużo wynika z lokalizacji – czy przychodzą do nas głównie pracownicy korporacji, którzy wpadają po pracy lub w przerwie na lunch, czy mamy z dziećmi. Zawsze istotna jest kwestia dojazdu autem i łatwego parkowania. Znam przypadki, gdy ktoś omija daną galerię, „bo tam się niewygodnie parkuje”. Myślę, że warto postawić na rozrywkę (kino, restauracje) i ładne, ciekawe miejsca do spotkań. W ten sposób zwiększamy częstotliwość odwiedzin klientów w galerii. Umówią się na kawę z przyjaciółmi i przy okazji zrobią zakupy.
Myślę, że w ciągu najbliższych 10 lat centra handlowe „zwolnią rytm”. Klienci „zadaniowi”, którzy chcą kupić i odhaczyć, przeniosą się do świata online. Sklepy stacjonarne będą miejscem celebracji zakupów, długich narad ze sprzedawcami, przymierzania, oglądania. Tu będą trafiać klienci niezdecydowani, którzy potrzebują pomocy w wyborze, rozmowy. Może rozwiną się kawiarnio-sklepy – miejsca, w których klient się rozsiada, ogląda, przychodzi z przyjaciółmi. Jestem od niedawna mamą i widzę, jak trudno zimowymi popołudniami (kiedy jest ciemno, zimno i mokro) w Polsce fajnie spędzić czas z małym dzieckiem. To też jest duże pole do zagospodarowania, bo młode mamy nie chcą już zamykać się w domach, ale chcą łatwo i wygodnie zaparkować, wyjąć wózek, nie moknąć.
Kolejną ciekawą rzeczą jest kwestia samochodów: w tej chwili nasz sposób życia jest bardzo mocno uzależniony od dojazdów, parkingów. Czytałam reportaż, z którego wynika, że w dużych miastach w przyszłości będzie coraz trudniej (i drożej) poruszać się autem, więc wielu mieszkańców zrezygnuje z posiadania samochodu (co się powoli dzieje np. w Barcelonie). Wielkie koncerny podobno już teraz badają, jak się przygotować na nadejście społeczeństwa, które raczej wynajmuje, niż kupuje samochody, lub jeździ Uberem. Może galerie handlowe położone w centrum będą miały swoje darmowe autobusy, tramwaje?