Od dawna głośno jest o problemach amerykańskich galerii handlowych. W kolejnych sklepach w USA powstają dziś biura tradycyjne i coworkingowe. To sposób, by dać drugie życie opustoszałym budynkom.
Tam, gdzie kiedyś był sklep Toys’R’Us czy butik odzieżowy, dziś w Ameryce coraz częściej można znaleźć biuro. W ten sposób kolejne shopping malle starają się zagospodarować opustoszałe lokale, w których dawniej działały popularne sieci.
Szybki wzrost ilości biur
Jeden z właścicieli galerii handlowych Macerich połączył siły z firmą coworkingową Industrious, dzięki czemu biura do coworkingu powstaną w kolejnych galeriach handlowych. Do 2023 roku według rynkowych analiz ma przybywać takich miejsc w dawnych sklepach w tempie o 25 proc. więcej co roku. Coworking to wynajem biur lub samych biurek przez osoby, które mają wolny zawód i nie potrzebują stałej siedziby. To coraz częściej nie tylko artyści czy dziennikarze, ale też marketingowcy czy informatycy, którzy w domu nie mogą się skupić.
Biura powinny charakteryzować się niskim czynszem i dogodną lokalizacją, a od dawna nie wynajmowane lokale w galeriach handlowych spełniają te warunki. Powinny też być duże, by mogły pomieścić wygodnie minimum kilkanaście biurek i sale konferencyjne czy szkoleniowe. Biura są idealnymi najemcami w miejsca tzw. anchorów, czyli dużych sieci odzieżowych, które wynajmują największe przestrzenie na parterze przy wejściu do sklepu. Wiele z nich zbankrutowało w ostatnich latach - to przypadek m.in. Sears, J.C. Penney czy Macy's. Z analizy firmy analitycznej Jones Land LaSalle dziś na terenie USA w byłych galeriach działa 75 biur coworkingowych.