Giganci amerykańskiego handlu zauważają, że tradycyjne programy lojalnościowe przyciągają coraz mniej klientów. Kilku postawiło na znaczące zmiany, które mają zachęcić młodsze pokolenie do udziału.
Dawniej okazja do przystąpienia do programu lojalnościowego była dla klientów wyróżnieniem. Chętnie korzystali z dodatkowych ofert i z dumą trzymali w portfelu karty, przypominające te kredytowe. Młodsze pokolenie nie dostrzega już tego uroku. Proces zapisywania się bywa dla nich zbyt skomplikowany i nie mają czasu na czekanie, aż karta przyjdzie pocztą. Następnie nie mają ochoty logować się na specjalnych stronach, by śledzić ilość punktów.
Nowa odsłona kart stałego klienta
W zeszłym roku kilku dużych sprzedawców w USA, w tym Macy's i Target, zmieniło swoje programy lojalnościowe. Dotychczas często działały one na zasadzie: wydając 100 $ otrzymujesz 10 punktów, które można wymienić później na nieokreślone udogodnienia. Teraz widać większe skupienie się na realnych korzyściach dla klientów. Zasady korzystania ze zniżek są proste, a bonusy faktycznie atrakcyjne. Zbieranie punktów ma być przyjemne, a aby zacząć, nie trzeba już zakładać specjalnej karty – wystarczy zwykle pobrać aplikację lub podać przy zakupach specjalny kod. Macy's porzucił swój program Plenti i uruchomił nowy, z którego mogą korzystać nawet osoby niebędące stałymi klientami marki. Target w marcu rozpoczął własny pilotażowy program lojalnościowy. Tą drogą poszło wielu innych, a wśród nich Kohl', który połączył trzy dotychczasowe programy w jedno, czy J.Crew i Nordstrom – obie marki mają program dla stałych klientów, ale bez kart członkowskich.
Śladem drogerii
Dziennikarze portalu The Retail Dive zauważają, że marki odzieżowe muszą się postarać, by doścignąć choćby drogerie. W USA działają niezwykle atrakcyjne programy Sephora i Ultra, a w Polsce mamy popularny Klub Rossmann. Zdaniem specjalistów obserwujących rynek firmy odzieżowe muszą robić coraz więcej, by konkurować z Amazonem. Kolejne marki będą musiały pójść śladem Target i Macy's.