Dyskonty i hipermarkety spożywcze zna każdy, kto chociaż raz wybrał się na zakupy. Na polskim rynku działają od lat a ten segment rynku w ostatnim czasie dotknął wiele zmian. Sieci handlowe nie tylko uruchamiają nowe formaty, ale również wprowadzają liczne udogodnienia dla coraz bardziej wymagającej rzeszy klientów. Zakupy spożywcze robi każdy, a kreowane przez sklepy trendy kształtują zachowania zakupowe. Spory wpływ ma Biedronka i Lidl plasujące się w czołówce najczęściej odwiedzanych sieci spożywczych. O transformacji branży opowiada Wojciech Chochołowicz, Dyrektor Marketingu, Gino Rossi S.A.
Przewiduję, że na największe kłopoty napotkają duże hipermarkety i małe prywatne sklepy osiedlowe. Rynek się zmienia. Z nim nawyki Klientów. Biedronka i Lidl nauczyły Klientów nowego modelu zakupów. Już nie potrzebujemy wyboru 20 gatunków masła czy 10 marek jogurtu. Najważniejsze, aby sklep był blisko, najlepiej po drodze z pracy, towar był dobrej jakości i świeży, a zakupy szybkie. Przekonaliśmy się, że na co dzień wystarczą nam podstawowe produkty uzupełnione o tygodniowe oferty kuchni świata czy artykuły premium. Na większe zakupy – aby zapełnić spiżarnię – możemy jechać do hipermarketu przy okazji świąt lub raz na 3 miesiące. Szanse na przetrwanie mają tak naprawdę duże hipermarkety zlokalizowane na obrzeżach miast lub w dobrych lokalizacjach. Udział dyskontów w rynku będzie dalej się zwiększał.
Problemy pogłębią się w przypadku małych prywatnych sklepów osiedlowych. Wydaje mi się, że ten rodzaj sklepów już jest modelem schyłkowym, nierentownym. Lokalizacje takie może uratować tylko specjalizacja, np. na sklep ekologiczny czy z produktami regionalnymi lub współpraca z sieciami na zasadzie franczyzy.
Kolejnym aspektem jest nasycenie rynku sklepami. Wiemy, że niektóre miasta (szczególnie z Polski zachodniej) pomału osiągają limity i otwieranie kolejnych punktów może być nierentowne. Perspektywy rozwoju widać jeszcze w mniejszych i małych ośrodkach, które wykorzystuje sieć Dino.