Coraz częściej mówi się o problemach galerii handlowych, którym zagrażają sklepy on-line. Okazuje się jednak, że realna placówka wciąż ma duże znaczenie. Taki oddział nakłania klientów do wizyty w sklepie wirtualnym.
Sieci sklepów i galerie handlowe szukają ostatnio sposobu, by utrzymać się w czasach, gdy coraz popularniejsze robią się zakupy przez Internet. Pojawiały się już różne pomysły: zamienienie sklepów w showroomy, w których można przymierzyć ubrania a następnie kupić je on-line, czy punkty gdzie można odebrać upatrzony w sieci towar. Wyniki badań przeprowadzonych przez brytyjską spółkę z branży nieruchomości British Land pokazują jednak, że sklepy realne mogą być istotne nawet w czasach handlu internetowego i ważniejsze dla obrotów tych wirtualnych, niż dotąd się wydawało.
Na podstawie danych firmy analizującej ruch w sieci Connexity Hitwise udało się ustalić, że otwarcie nowego sklepu w galerii handlowej ma wpływ na ruch na stronie tego samego sprzedawcy w sieci. Ale nie chodzi o ruch przypadkowy, bo zwiększa się on najbardziej właśnie w okolicach sklepu. W dzielnicach przylegających do danego punktu sprzedaży zaobserwowano o 52% więcej wejść na stronę internetową sklepu. Taki poziom osiągany jest w ciągu sześciu tygodni od otwarcia, a później pozostaje już na tym poziomie. Oddział rzeczywisty firmy ma długotrwały wpływ na ruch na witrynie marki w sieci.
Największy pozytywny wpływ zaobserwowano w przypadku sieci, które miały mniej niż 30 sklepów. Mieszkańcy sąsiednich do nich ulic po otwarciu wchodzili na stronę sklepu i robili zakupy aż o 84% częściej, niż wcześniej.
- Badania pokazują, że fizyczne oddziały są dla marek napędem dla wzrostu on-line. Klienci wybierają firmy, które pasują do ich stylu życia i wartości, a fizycznie działający sklep pozwala sprzedawcy zaprezentować się i tym samym napędzić ruch w sieci. - skomentował badania Charles Maudsley z British Land.