W październiku gdański lokal Państwa sieci zwyciężył w drugiej edycji konkursu branży gastronomicznej w kategorii „Restauracja z obsługą kelnerską działająca w sieci". Jakie czynniki zadecydowały o Państwa sukcesie?
Jury, w którego skład wchodzili restauratorzy i eksperci branży gastronomicznej z całej Polski, oceniało lokale zgłoszone w kilkunastu różnych kategoriach. Pod uwagę branych było wiele czynników, jednak przede wszystkim liczyło się to, jak bardzo dany lokal wyróżniał się na tle konkurencji jakością, oryginalnością i estetyką. Tym bardziej więc cieszy nas ta nagroda, bo do takich rzeczy przywiązujemy w naszych restauracjach ogromną uwagę. Staramy się, aby każdy nowo otwierany lokal był „dopieszczony” w najdrobniejszych szczegółach, a ponadto – aby każdy kolejny miał zupełnie inny charakter i styl niż nasze pozostałe miejsca. W ten sposób staramy się pokazywać różnorodność samych Indii – wszystkie nasze lokale różnią się od siebie, tak samo jak zróżnicowana wewnętrznie jest moja ojczyzna.
Ta nagroda to ogromne wyróżnienie. Czują Państwo presję, że od momentu jej zdobycia klienci będą baczniej obserwować i oceniać Państwa działalność? Nagroda zmotywowała Państwa do dalszego rozwoju i wprowadzania nowych pomysłów?
Szczerze powiedziawszy nie odczuwamy takiej presji… Od samego początku staramy się jak najlepiej realizować nasze usługi i te starania są doceniane – zarówno przez klientów, jak i w konkursach, takich jak ten, w którym zostaliśmy właśnie nagrodzeni. To tylko utwierdza nas w przekonaniu, że trzeba po prostu sumiennie dalej robić swoje. A ciągłe urozmaicanie oferty jest w naszym przypadku właśnie jednym ze standardowych działań. W lokalu w Gdańsku-Kowale od początku zapewniamy gościom rozmaite atrakcje (np. pokazy bollywoodzkich hitów) i udogodnienia, jak np. kącik zabaw dla maluchów z opiekunką. Nasi klienci przyzwyczaili się więc, że zawsze dbamy o to, żeby mogli u nas nie tylko smacznie zjeść, lecz również o to, żeby nigdy się z nami nie nudzili!
Zyski ze sprzedaży, liczba klientów, nagrody – co jest dla Państwa najważniejszym wyznacznikiem sukcesu?
Jest wiele czynników, dzięki którym utwierdzam się dziś w przekonaniu, że sieć Ganesh, którą założyłem w 2006 roku, była trafionym pomysłem. O sukcesie najlepiej świadczy jednak dla mnie rosnąca liczba klientów, zwłaszcza tych stałych, najbardziej przywiązanych do marki. Może podam tutaj taki przykład… W te wakacje zorganizowaliśmy pod hasłem „Tour de Ganesh” duży konkurs, w którym zachęcaliśmy klientów do odwiedzania i poznawania jak największej liczby naszych lokali. Okazało się, że sporo ludzi darzy naszą sieć tak wielką sympatią, że byli w stanie odwiedzić wszystkie nasze restauracje, a jest ich przecież aż dziewięć w pięciu miastach Polski! Tacy fani marki Ganesh to chyba mój największy sukces!
Wielkimi krokami zbliża się koniec roku. Jak Państwo oceniają ten rok?
Ten rok był dla nas wyjątkowo intensywny i pracowity, ale też obfitujący w bardzo ważne, niezwykle pozytywne wydarzenia. Otworzyliśmy bowiem dwie nowe restauracje – w lutym w Krakowie, w czerwcu w Gdańsku-Kowale. Obie kosztowały nas mnóstwo pracy i nakładów, ponieważ założyliśmy sobie, aby były to najbardziej prestiżowe i okazałe „wizytówki” naszej sieci. To się udało, co jest dziś dla mnie źródłem ogromnej satysfakcji.
Jakie plany mają Państwo na rok kolejny - 2014?
Plany na rok 2014? Przede wszystkim planujemy wejść z naszą siecią we franczyzę, żeby Ganesh mógł rozwijać się jeszcze dynamiczniej, a indyjska kuchnia pod naszą marką stawała się w Polsce coraz bardziej popularna. To nasz główny cel na ten rok i to przede wszystkim na tym planujemy się teraz skoncentrować.
Na jakim etapie są plany otworzenia działalności franczyzowej? Podpisali już Państwo umowy z fraczyzobiorcami?
Obecnie jesteśmy jeszcze na etapie poświęcania głównej uwagi na stabilizację i „rozkręcanie” naszych dwóch najnowszych restauracji – w Krakowie i Gdańsku-Kowale. Obydwa lokale otworzyliśmy nieco później, niż to początkowo zakładaliśmy, dlatego też plany franczyzowe trochę przesunęły nam się w czasie.
Szacujemy, że uda nam się rozpocząć franczyzę w drugiej połowie 2014 roku. Jak dotąd z żadnym franczyzobiorcą nie podpisaliśmy jeszcze umowy, choć chętni już się do nas zgłaszają. Musimy jednak najpierw skompletować szereg dokumentów i złożyć je w jedną całość, by następnie móc przekazywać to chętnym do podpisywania z nami umowy.
Jak oceniają Państwo działalność restauracji zlokalizowanych na terenie centrów i galerii handlowych w porównaniu z lokalami działającymi poza obiektami handlowymi?
Możemy mówić zarówno o wadach, jak i zaletach lokalizacji w tego typu centrach. Zaletą z pewnością jest wsparcie marketingowe, jakiego często udzielają najemcom właściciele tego typu obiektów. Wszyscy „gramy do tej samej bramki”, w związku z czym, kiedy np. organizujemy u siebie jakieś wydarzenie, galerii również zależy na tym, żeby zainteresować nim jak najwięcej osób – przychodzący goście są zarówno klientami naszej restauracji, jak i całego obiektu. Wizytę w restauracji zawsze można przecież połączyć z zakupami. Poza tym doskonałą okazją do promocji lokalu jest aktywne włączanie się w różnego typu eventy, które często organizują same galerie. W przypadku lokali działających poza centrami handlowymi nie ma takich udogodnień.
Pewną wadą może być natomiast sam profil klienta w tego typu miejscach. W dużych centrach handlowych klienci restauracji to często osoby „z przypadku”, które przychodzą przede wszystkim na zakupy i ewentualnie robią jedynie przerwę na szybki posiłek. W przypadku fastfoodów taki model nie stanowi wady, natomiast w przypadku restauracji takich jak nasza, jest to już pewien problem. W ten sposób ciężko bowiem o zdobycie stałych, wiernych klientów, którzy odwiedzaliby centrum handlowe głównie w celu wizyty w ulubionym lokalu – a właśnie taki klient z punktu widzenia restauratora jest szczególnie pożądany. Z drugiej jednak strony, w mniejszych centrach handlowych, o zasięgu bardziej lokalnym niż ogólno miastowym, tego problemu praktycznie nie ma. Mam tutaj na myśli m.in.nasz lokal na warszawskim Ursynowie (w Galerii Metro) czy też najnowszą restaurację w Gdańsku-Kowale (w Centrum Kowale). Tutaj na brak stałych, zaufanych klientów nigdy nie narzekamy!
Czy od momentu powstania pierwszej restauracji zmieniła się strategia promocji Państwa lokali?
Owszem, strategia promocji musi się zmieniać, ponieważ czasy się zmieniają. Kiedy zaczynaliśmy w 2006 roku, byliśmy jedną z pierwszych indyjskich restauracji w Polsce. Wówczas entuzjaści nowych oryginalnych smaków sami między sobą rozpowszechniali informacje na nasz temat „pocztą pantoflową”. Dziś kolejne indyjskie restauracje powstają w Polsce jak „grzyby po deszczu”, dlatego na każdym kroku warto podkreślać swoją wyjątkowość, mocne strony i bogatą historię. Jednocześnie od tamtego czasu pojawiły się nowe możliwości promocji, głównie w Internecie – takie jak Facebook czy Youtube, z których aktywnie korzystamy, a także nowe portale i inne media, w których regularnie staramy się pojawiać.
Czy na przestrzeni lat zauważyli Państwo zmiany w oczekiwaniach klientów, w ich gustach?
Jeśli chodzi o oczekiwania klientów, to oczywiście stają się one coraz wyższe – głównie za sprawą popularnych programów kulinarnych, lecz także wciąż rosnącej konkurencji i coraz bardziej urozmaiconej oferty gastronomicznej – nieporównywalnej do tego, z czym mieliśmy do czynienia jeszcze kilka lat temu. Jakość, którą sygnujemy marką Ganesh jest jednak wysoka i niezmienna praktycznie od samego początku, w związku z czym rosnące wymagania i świadomość klientów nie stanowią dla nas zagrożenia. Generalnie jestem zdania, że restauracje, które dbają o swoich gości, są wobec nich od początku do końca uczciwe i nie starają się na nich oszczędzać – nie muszą obawiać się rosnących oczekiwań.
Podążają Państwo za trendami panującymi w branży gastronomicznej?
Czy podążamy za trendami panującymi w branży gastronomicznej? Wręcz przeciwnie! Od samego początku staramy się tego unikać, tylko konsekwentnie kroczyć własną drogą, nie oglądając się na innych i nie sugerując się konkurencją. W ten sposób możemy mieć pewność, że marka, którą tworzymy, jest naprawdę oryginalna i nie podobna do żadnej innej.
Tagi: